Rozdział 1: Przygotowania do świąt
W małym, przytulnym domku na skraju lasu mieszkała rodzina Świątecznych: mama Ania, tata Tomek, siedmioletnia Zosia i pięcioletni Jaś. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, a cała rodzina była podekscytowana przygotowaniami.
Mama Ania: „Dzieci, czas zacząć przygotowania do świąt! Kto chce mi pomóc?”
Zosia i Jaś (krzycząc jednocześnie): „Ja! Ja! Ja chcę pomóc!”
Tata Tomek: „Ho ho ho! Widzę, że mamy tu dwóch małych pomocników Świętego Mikołaja!”
Zosia i Jaś zachichotali, a mama rozdała zadania:
- Zosia miała pomóc w dekorowaniu choinki
- Jaś miał za zadanie ułożyć prezenty pod choinką
- Tata Tomek był odpowiedzialny za zawieszenie światełek na zewnątrz domu
Wszyscy zabrali się do pracy z wielkim entuzjazmem. Zosia wieszała kolorowe bombki na choince, ale co chwilę któraś spadała i się tłukła.
Zosia (ze łzami w oczach): „Mamo, nie umiem! Wszystko mi spada!”
Mama Ania: „Nie martw się, kochanie. Spróbujmy razem. Pamiętaj, że najważniejsze jest to, że się starasz.”
Tymczasem Jaś próbował ułożyć prezenty pod choinką, ale zamiast tego zaczął je otwierać.
Tata Tomek: „Jasiu, co ty robisz? Te prezenty są na święta!”
Jaś (z niewinną miną): „Ale tato, ja tylko sprawdzam, czy wszystkie są dobrze zapakowane!”
Rodzice nie mogli powstrzymać śmiechu. W końcu, po wielu próbach i błędach, dom był pięknie udekorowany, a choinka błyszczała kolorowymi światełkami.
Morał: Nawet jeśli coś nie wychodzi za pierwszym razem, nie należy się poddawać. Wspólna praca i wzajemna pomoc zawsze przynoszą najlepsze efekty.
Rozdział 2: Świąteczne wypieki
Następnego dnia rodzina Świątecznych postanowiła upiec świąteczne ciasteczka. Mama Ania przygotowała składniki, a dzieci nie mogły się doczekać, aby zacząć.
Mama Ania: „Dobrze, kochani. Kto chce wałkować ciasto?”
Zosia: „Ja! Ja chcę!”
Jaś: „Nie, ja chcę!”
Tata Tomek: „Spokojnie, dzieci. Może zrobimy zawody? Kto szybciej rozwałkuje swoje ciasto?”
Dzieci zgodziły się na propozycję taty i zaczęły wałkować ciasto z wielkim zapałem. Zosia starała się robić to dokładnie, podczas gdy Jaś wałkował tak szybko, że ciasto przykleiło mu się do wałka.
Jaś (próbując odlepić ciasto): „Mamo, pomocy! Mój wałek zjadł ciasto!”
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a mama pomogła Jasiowi odkleić ciasto. Gdy ciasto było już rozwałkowane, przyszedł czas na wycinanie kształtów.
Zosia: „Ja chcę robić choinki i gwiazdki!”
Jaś: „A ja zrobię… zrobię… renifery!”
Tata Tomek: „Renifery? To świetny pomysł, Jasiu!”
Dzieci zabrały się do wycinania kształtów, ale Jaś miał problem z wykonaniem renifera.
Jaś (z frustracją): „Tato, mój renifer wygląda jak krowa!”
Tata Tomek: „Nie martw się, synku. To będzie wyjątkowy renifer-krowa. Mikołaj na pewno się ucieszy!”
Gdy ciasteczka były już gotowe do pieczenia, mama włożyła je do piekarnika. Dom wypełnił się cudownym zapachem.
Mama Ania: „A teraz, kto chce zrobić lukier do dekoracji?”
Zosia i Jaś (jednocześnie): „My! My!”
Przygotowanie lukru okazało się jednak bardziej skomplikowane niż się spodziewali. Jaś niechcący wysypał całe pudełko cukru pudru, tworząc białą chmurę w kuchni.
Jaś (kichając): „Apsik! Wyglądam jak bałwanek!”
Zosia (śmiejąc się): „A ja jak Śnieżynka!”
Po wielu przygodach, ciasteczka były gotowe i pięknie udekorowane. Choć nie wszystkie wyglądały idealnie, rodzina była dumna ze swojej pracy.
Morał: Nie zawsze wszystko wychodzi perfekcyjnie, ale liczy się dobra zabawa i wspólnie spędzony czas. Każde ciasteczko jest wyjątkowe, tak jak każdy z nas.
Rozdział 3: Świąteczna wyprawa po choinkę
Nadszedł dzień, kiedy rodzina Świątecznych miała wybrać się do lasu po choinkę. Wszyscy byli podekscytowani tą wyprawą.
Tata Tomek: „Dobra, drużyno! Jesteście gotowi na wielką wyprawę po choinkę?”
Zosia i Jaś (podskakując z radości): „Tak! Tak! Jesteśmy gotowi!”
Mama Ania: „Pamiętajcie, żeby ciepło się ubrać. W lesie może być zimno.”
Dzieci szybko założyły ciepłe kurtki, czapki i rękawiczki. Jaś był tak podekscytowany, że założył dwie różne rękawiczki.
Zosia (śmiejąc się): „Jasiu, masz różne rękawiczki!”
Jaś (patrząc na swoje ręce): „Ojej! Ale tak jest fajniej, prawda?”
Rodzina ruszyła do lasu, brodząc w głębokim śniegu. Tata Tomek niósł siekierę, a dzieci ciągnęły małe sanki, na których mieli przywieźć choinkę.
Tata Tomek: „Pamiętajcie, szukamy idealnej choinki. Nie za wysokiej i nie za niskiej.”
Zosia: „A jak poznamy, że choinka jest idealna?”
Mama Ania: „Poczujemy to w sercach, kochanie.”
Rodzina chodziła po lesie, oglądając różne choinki. Jaś był zachwycony każdym drzewkiem, które zobaczył.
Jaś (wskazując na maleńką choinkę): „Patrzcie! Ta jest idealna!”
Tata Tomek: „Jasiu, ta choinka jest mniejsza od ciebie!”
Jaś: „Ale pomieści się w moim pokoju!”
Wszyscy się roześmiali. W końcu znaleźli piękną, zieloną choinkę, która wydawała się idealna.
Mama Ania: „Co wy na to? Myślę, że znaleźliśmy naszą choinkę.”
Zosia i Jaś (klaszcząc w dłonie): „Tak! To ta!”
Tata Tomek zabrał się do ścinania choinki, ale okazało się to trudniejsze niż myślał.
Tata Tomek (sapiąc): „Uff, to drzewko jest twardsze niż myślałem!”
Jaś: „Może choinka nie chce iść z nami do domu?”
Zosia: „Nie bój się, choinko! Będziesz miała u nas piękne ozdoby i światełka!”
Po kilku minutach wysiłku, choinka w końcu została ścięta. Rodzina wspólnie załadowała ją na sanki i ruszyła w drogę powrotną.
Mama Ania: „A teraz, kto ma ochotę na gorącą czekoladę, gdy wrócimy do domu?”
Wszyscy (chórem): „Ja!”
Zmęczeni, ale szczęśliwi, wrócili do domu z piękną choinką, gotowi na kolejny etap świątecznych przygotowań.
Morał: Wspólne przeżycia i przygody zbliżają rodzinę. Nawet trudne zadania stają się przyjemne, gdy robimy je razem.
Rozdział 4: Świąteczna kolacja
Nadszedł wreszcie Wigilii. Dom rodziny Świątecznych wypełnił się zapachem pysznych potraw, a choinka błyszczała kolorowymi światełkami. Mama Ania od rana krzątała się w kuchni, przygotowując świąteczne potrawy.
Mama Ania: „Dzieci, kto chce mi pomóc w kuchni?”
Zosia: „Ja! Mogę zrobić sałatkę!”
Jaś: „A ja… ja mogę spróbować wszystkiego, żeby sprawdzić, czy jest dobre!”
Tata Tomek (śmiejąc się): „Jasiu, ty to zawsze znajdziesz sposób, żeby podjadać!”
Zosia zabrała się do robienia sałatki, ale miała problem z pokrojeniem jabłek.
Zosia (z frustracją): „Mamo, te jabłka są za twarde!”
Mama Ania: „Spokojnie, kochanie. Pokaż mi, jak to robisz.”
Mama pokazała Zosi, jak bezpiecznie kroić jabłka. Tymczasem Jaś, próbując pomóc, postanowił nakryć do stołu.
Jaś (krzycząc z salonu): „Mamo, ile osób będzie na kolacji?”
Mama Ania: „Będzie nas czworo, plus babcia i dziadek. Razem sześć osób.”
Po chwili Jaś wrócił do kuchni z dumną miną.
Jaś: „Gotowe! Nakryłem do stołu!”
Gdy rodzice poszli sprawdzić, okazało się, że Jaś położył na stole sześć widelców, sześć łyżek i… ani jednego noża.
Tata Tomek: „Synku, a gdzie noże?”
Jaś (z poważną miną): „Noże są ostre, więc schowałem je, żeby nikt się nie skaleczył!”
Wszyscy wybuchnęli śmiechem, a tata pomógł Jasiowi poprawnie nakryć do stołu.
Gdy nadszedł czas kolacji, cała rodzina, wraz z babcią i dziadkiem, zasiadła do stołu. Stół uginał się od pysznych potraw.
Dziadek: „Ho ho, widzę, że w tym roku postawiłaś się, Aniu! Wszystko wygląda przepysznie!”
Babcia: „Tak, tak, aż ślinka cieknie na sam widok!”
Rodzina zaczęła kolację od podzielenia się opłatkiem i złożenia sobie życzeń. Gdy przyszła kolej na Jasia, wszyscy z niecierpliwością czekali, co powie.
Jaś (z poważną miną): „Życzę wszystkim… żeby Święty Mikołaj przyniósł dużo prezentów i żeby nikt nie dostał węgla!”
Wszyscy się roześmiali, a kolacja minęła w radosnej atmosferze. Po posiłku przyszedł czas na śpiewanie kolęd i rozdawanie prezentów.
Zosia (otwierając prezent): „Łał! Dostałam wymarzoną lalkę!”
Jaś (rozpakowując swój prezent): „A ja… węgiel?!”
Na moment zapadła cisza, ale szybko okazało się, że to tylko żart taty – prawdziwy prezent był schowany pod choinką.
Tata Tomek (śmiejąc się): „Nie martw się, Jasiu! To tylko żart. Oto twój prawdziwy prezent!”
Jaś z radością rozpakowałwymarzoną kolejkę elektryczną, a cała rodzina spędziła resztę wieczoru, bawiąc się nowymi prezentami i ciesząc się swoim towarzystwem.
Morał: Święta to czas radości, miłości i bycia razem. Najważniejsze są nie prezenty, ale ludzie, z którymi je spędzamy.
Rozdział 5: Świąteczny poranek
Nastał świąteczny poranek. Zosia i Jaś obudzili się wcześnie, podekscytowani myślą o prezentach, które czekały na nich pod choinką.
Jaś (skacząc na łóżku rodziców): „Wstawajcie! Wstawajcie! Święty Mikołaj był w nocy!”
Zosia (ciągnąc mamę za rękę): „Chodźmy zobaczyć prezenty!”
Mama Ania (ziewając): „Dobrze, dobrze, już wstajemy.”
Tata Tomek (przecierając oczy): „Czy to na pewno ranek? Wydaje mi się, że dopiero co położyliśmy się spać!”
Cała rodzina zeszła na dół, gdzie pod choinką czekały kolorowe paczki. Dzieci rzuciły się do rozpakowywania prezentów, piszcząc z radości przy każdym nowym odkryciu.
Zosia (przytulając nowego misia): „Patrzcie! Dostałam misia, o którym marzyłam!”
Jaś (bawiąc się nowym samochodzikiem): „A ja mam super samochód wyścigowy!”
Nagle Jaś zauważył, że jeden z prezentów jest nietypowo zapakowany – w gazetę i związany sznurkiem.
Jaś (z zaciekawieniem): „Co to za dziwny prezent?”
Tata Tomek: „To specjalny prezent od Świętego Mikołaja. Otwórz go!”
Jaś ostrożnie rozwiązał sznurek i odwinął gazetę. W środku znalazł starą, drewnianą zabawkę – konika na biegunach.
Jaś (z rozczarowaniem): „Ale… to stara zabawka…”
Mama Ania: „To nie jest zwykła zabawka, Jasiu. To konik, na którym jeździł twój tata, gdy był mały.”
Tata Tomek (z uśmiechem): „Tak, to prawda. Ten konik ma wiele lat i przeżył wiele przygód. Teraz jest twój.”
Jaś spojrzał na konika nowymi oczami. Nagle stary przedmiot stał się czymś wyjątkowym i cennym.
Jaś (przytulając konika): „Dziękuję, tato! To najlepszy prezent!”
Po rozpakowaniu wszystkich prezentów, rodzina zasiadła do świątecznego śniadania. Stół był zastawiony pysznościami – były tam świeże bułeczki, domowe dżemy, jajka i aromatyczna kawa dla dorosłych.
Zosia (z pełnymi ustami): „Mmm, te bułeczki są pyszne!”
Jaś (smarując kolejną bułkę dżemem): „A ja chyba zjadłem już z pięć!”
Mama Ania (śmiejąc się): „Jasiu, zostaw trochę dla innych!”
Po śniadaniu rodzina postanowiła wybrać się na spacer, aby podziwiać świąteczne dekoracje w okolicy.
Tata Tomek: „Kto jest gotowy na świąteczną przygodę?”
Zosia i Jaś (krzycząc): „My! My!”
Ubrani ciepło, wyszli na zewnątrz. Świat był pokryty białym puchem, a w powietrzu unosił się zapach świerków i pierników.
Zosia (robiąc aniołka na śniegu): „Patrzcie, jestem prawdziwym aniołkiem!”
Jaś (turlając się po śniegu): „A ja jestem śniegową kulką!”
Rodzice patrzyli z uśmiechem na bawiące się dzieci, ciesząc się magią świąt i rodzinnym czasem.
Morał: Najcenniejsze prezenty to nie zawsze te najnowsze czy najdroższe, ale te, które niosą ze sobą historię i miłość. Święta to czas, kiedy możemy docenić prostą radość bycia razem i cieszenia się chwilą.
Rozdział 6: Świąteczne kolędowanie
Wieczorem rodzina Świątecznych postanowiła kultywować tradycję kolędowania. Wszyscy zebrali się w salonie, gotowi do śpiewania.
Mama Ania: „No dobrze, kto zaczyna? Jaką kolędę zaśpiewamy pierwszą?”
Zosia: „Ja chcę 'Przybieżeli do Betlejem’!”
Jaś: „A ja wolę 'Dzisiaj w Betlejem’!”
Tata Tomek: „Spokojnie, zaśpiewamy wszystkie. Zaczniemy od 'Cichej nocy’, dobrze?”
Rodzina zaczęła śpiewać, ale szybko okazało się, że każdy śpiewa w innym tempie. Tata śpiewał za szybko, mama za wolno, Zosia fałszowała, a Jaś… cóż, Jaś po prostu wymyślał własne słowa.
Jaś (śpiewając): „Cicha noc, święta noc, wszystko śpi, tylko kot…”
Zosia (przerywając): „Jasiu! Tam nie ma żadnego kota!”
Jaś: „Ale kot by pasował, prawda?”
Wszyscy wybuchnęli śmiechem. Po kilku próbach w końcu udało im się zaśpiewać „Cichą noc” w miarę zgodnie.
Mama Ania: „A teraz może 'Lulajże Jezuniu’?”
Tata Tomek: „Świetny pomysł! Kto zna słowa?”
Okazało się, że nikt nie pamięta dokładnie wszystkich zwrotek. Zaczęli więc improwizować.
Zosia (śpiewając): „Lulajże Jezuniu, moja perełko…”
Jaś (kontynuując): „Lulaj ulubione me pieścidełko…”
Tata Tomek: „Lulajże Jezuniu, lulaj że lulaj…”
Mama Ania: „A ty go matulu w płaczu utulaj…”
Choć słowa nie były idealne, atmosfera była wspaniała. Rodzina śmiała się i bawiła, próbując przypomnieć sobie kolejne zwrotki.
Jaś (nagle): „A może zaśpiewamy 'Jingle Bells’?”
Zosia: „Ale to nie jest polska kolęda!”
Tata Tomek: „To nic, możemy zaśpiewać i zagraniczne piosenki. W końcu święta są na całym świecie!”
Zaczęli więc śpiewać „Jingle Bells”, a Jaś improwizował, używając garnków i łyżek jako instrumentów perkusyjnych.
Jaś (uderzając w garnki): „Dzyń, dzyń, dzyń! Dzwonią dzwonki sań!”
Hałas był ogromny, ale nikt się tym nie przejmował. Wszyscy byli zbyt zajęci śmiechem i śpiewem.
Na koniec, zmęczeni ale szczęśliwi, usiedli razem na kanapie, pijąc gorącą czekoladę i zajadając świąteczne ciasteczka.
Mama Ania: „To był wspaniały wieczór kolęd, prawda?”
Tata Tomek: „Najlepszy! Choć może nie najbardziej melodyjny.”
Zosia: „Ale za to najweselszy!”
Jaś (z buzią pełną ciastek): „I najsmaczniejszy!”
Rodzina siedziała jeszcze długo, rozmawiając i ciesząc się swoim towarzystwem, a za oknem padał delikatny śnieg, dodając magii tej wyjątkowej, świątecznej nocy.
Morał: Święta to czas radości i spontaniczności. Nie zawsze wszystko musi być idealne – czasem najlepsze wspomnienia tworzymy właśnie wtedy, gdy coś idzie nie tak, jak planowaliśmy. Najważniejsze jest to, że jesteśmy razem i dobrze się bawimy.