Bajka o Świętym Mikołaju na wakacjach

Image

Rozdział 1: Zmęczony Mikołaj

Był ciepły, letni dzień, a Święty Mikołaj siedział w swoim fotelu na biegunie północnym, wachlując się listą grzecznych dzieci. Pot spływał mu po czole, a jego czerwony strój wydawał się jeszcze cięższy niż zwykle.

„Uff, ale gorąco!” westchnął Mikołaj, patrząc na termometr. „Chyba nawet renifery się topią!”

W tym momencie do pokoju weszła Pani Mikołajowa, niosąc tacę z zimną lemoniadą.

„Kochanie, wyglądasz na zmęczonego,” powiedziała troskliwie. „Może czas na wakacje?”

Mikołaj spojrzał na nią zdziwiony. „Wakacje? Ale kto zajmie się fabryką zabawek? Kto będzie karmił renifery?”

„Nie martw się,” odpowiedziała Pani Mikołajowa z uśmiechem. „Elfy świetnie sobie poradzą. A renifery… cóż, myślę, że też przydałaby im się dieta!”

Mikołaj zachichotał, wyobrażając sobie Rudolfa na bieżni. „No dobrze, może masz rację. Ale gdzie mielibyśmy pojechać?”

„Co powiesz na plażę?” zaproponowała Pani Mikołajowa. „Moglibyśmy się opalać, pływać i jeść lody!”

Oczy Mikołaja zaświeciły się na myśl o lodach. „Brzmi cudownie! Pakujemy się!”

I tak oto Święty Mikołaj i jego żona zaczęli przygotowania do swojej pierwszej od wieków wakacyjnej przygody.

Morał: Nawet ci, którzy ciężko pracują, zasługują na odpoczynek i relaks.

Rozdział 2: Przygotowania do podróży

Następnego dnia w fabryce zabawek panował niezwykły ruch. Elfy biegały tam i z powrotem, pakując walizki Mikołaja i Pani Mikołajowej.

„Czy na pewno potrzebujemy aż tyle czapek?” zapytał Mikołaj, patrząc na stos czerwonych nakryć głowy.

„Oczywiście!” odpowiedziała Pani Mikołajowa. „A co, jeśli ktoś cię rozpozna? Musisz mieć przebranie!”

Mikołaj zachichotał, przymierzając okulary przeciwsłoneczne i hawajską koszulę. „Jak wyglądam?”

„Jak Mikołaj na wakacjach!” zaśmiała się jego żona.

W tym momencie do pokoju wbiegł zdyszany elf o imieniu Guziczek.

„Panie Mikołaju! Mamy problem!” wykrzyknął. „Renifery nie chcą zostać same!”

Mikołaj podrapał się po brodzie. „Hmm, to faktycznie kłopot. Może weźmiemy je ze sobą?”

Pani Mikołajowa spojrzała na niego z niedowierzaniem. „Kochanie, nie możemy zabrać reniferów na plażę!”

„A dlaczego nie?” zapytał Mikołaj. „Rudolfowi przyda się trochę słońca na nos!”

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, wyobrażając sobie renifery w kąpielówkach, leżące na leżakach.

„No dobrze,” westchnęła Pani Mikołajowa. „Ale ty będziesz odpowiedzialny za ich opiekę słoneczną!”

I tak oto, po wielu godzinach pakowania i planowania, Mikołaj, jego żona i cała gromada reniferów byli gotowi do swojej wakacyjnej przygody.

Morał: Czasami najlepsze rozwiązania problemów są najbardziej nieoczekiwane.

Rozdział 3: Podróż pełna niespodzianek

Następnego dnia, bladym świtem, Mikołaj, Pani Mikołajowa i renifery wsiedli do magicznych sań. Zamiast prezentów, sanie były wypełnione walizkami, parasolami plażowymi i dmuchanymi kołami do pływania.

„Wszyscy gotowi?” zapytał Mikołaj, zakładając okulary przeciwsłoneczne.

„Ho ho ho! Lecimy na wakacje!” wykrzyknęły renifery chórem.

Sanie wystartowały, wznosząc się wysoko w niebo. Mikołaj włączył autopilota i odwrócił się do swojej żony.

„Kochanie, czy na pewno wyłączyłaś żelazko?” zapytał z troską.

Pani Mikołajowa przewróciła oczami. „Oczywiście, że tak. Czy ty naprawdę myślisz, że zostawiłabym włączone żelazko na biegunie północnym?”

Nagle sanie zaczęły się trząść. Rudolfowi, który siedział z przodu, zaczął świecić nos.

„Co się dzieje?” zapytał zaniepokojony Mikołaj.

„Chyba wlatujemy w strefę turbulencji!” odpowiedział Rudolf.

Sanie zaczęły podskakiwać i kręcić się w powietrzu. Walizki latały we wszystkie strony, a renifery trzymały się mocno, żeby nie wypaść.

„Trzymajcie się!” krzyknął Mikołaj, chwytając za lejce.

Po kilku minutach szalonej jazdy, sanie w końcu się uspokoiły. Wszyscy odetchnęli z ulgą.

„No, to było coś!” zaśmiał się Mikołaj. „Chyba musimy popracować nad naszymi umiejętnościami latania w lecie!”

Pani Mikołajowa spojrzała na męża z uśmiechem. „Przynajmniej nie jest nam już gorąco!”

Wszyscy wybuchnęli śmiechem, ciesząc się z tej nieoczekiwanej przygody.

Morał: Nawet w trudnych sytuacjach warto zachować poczucie humoru.

Rozdział 4: Plaża pełna niespodzianek

Po kilku godzinach lotu, Mikołaj i jego ekipa dotarli na piękną, słoneczną plażę. Wylądowali dyskretnie za palmami, żeby nie przyciągać zbyt wiele uwagi.

„Jesteśmy na miejscu!” wykrzyknął radośnie Mikołaj, wyskakując z sań.

Renifery natychmiast pobiegły w stronę wody, chlapiąc się i bawiąc w falach. Rudolf próbował surfować na swojej desce, ale ciągle spadał, wywołując salwy śmiechu u pozostałych.

Mikołaj i Pani Mikołajowa rozłożyli swoje ręczniki na piasku i zaczęli się opalać. Mikołaj, w swoich hawajskich szortach i koszuli w renifery, wyglądał jak typowy turysta.

„Kochanie, podasz mi krem do opalania?” poprosił Mikołaj. „Nie chcę, żeby mój nos był bardziej czerwony niż zwykle!”

Pani Mikołajowa zachichotała, smarując nos męża grubą warstwą kremu. „Teraz wyglądasz jak prawdziwy Mikołaj na wakacjach!”

Nagle usłyszeli krzyk. Mała dziewczynka, która budowała zamek z piasku niedaleko, wskazywała na nich palcem.

„Mamo, mamo! To Święty Mikołaj!” krzyczała podekscytowana.

Mikołaj spojrzał na żonę z paniką w oczach. „O nie, zostałem rozpoznany! Co teraz?”

Pani Mikołajowa szybko wymyśliła plan. „Udawaj, że nie wiesz, o co chodzi. Powiedz, że jesteś… hmm… Panem Saniowym, kolekcjonerem reniferów!”

Mikołaj kiwnął głową i zwrócił się do zbliżającej się dziewczynki z uśmiechem. „Ho ho ho! Nie, nie jestem Świętym Mikołajem, jestem Panem Saniowym! A to moje ukochane renifery, które zabieram na wakacje!”

Dziewczynka wyglądała na zdezorientowaną, ale po chwili się uśmiechnęła. „Wow, to super! Mogę się z nimi pobawić?”

I tak oto Mikołaj spędził popołudnie, opowiadając dzieciom na plaży o swoich „domowych reniferach” i ucząc je, jak budować idealne zamki z piasku.

Morał: Czasami najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji jest kreatywność i poczucie humoru.

Rozdział 5: Niezapomniana noc

Gdy słońce zaczęło zachodzić, Mikołaj i jego ekipa postanowili zorganizować ognisko na plaży. Renifery zebrały drewno, a Mikołaj użył swojej magii, aby rozpalić ogień.

„Kto ma ochotę na pieczone pianki?” zapytała Pani Mikołajowa, wyciągając ogromną torbę białych, puszystych smakołyków.

„Ja! Ja!” wykrzyknęły renifery, ustawiając się w kolejce.

Mikołaj siedział na piasku, wpatrując się w gwiazdy. „Wiecie co?” powiedział nagle. „To chyba najlepsze wakacje w moim życiu!”

Pani Mikołajowa przytuliła się do męża. „Cieszę się, że ci się podoba, kochanie. Zasłużyłeś na odpoczynek.”

Nagle Rudolf wpadł na pomysł. „Hej, a może zaśpiewamy kolędę?”

Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem.

„Kolędę? W środku lata?” zapytał Kometek, jeden z reniferów.

„Czemu nie?” odpowiedział Rudolf. „Przecież to nasze wakacje, możemy robić, co chcemy!”

I tak oto, w ciepłą letnią noc, na tropikalnej plaży rozległy się dźwięki „Cichej nocy” śpiewanej przez Mikołaja, Panią Mikołajową i stado reniferów.

Ludzie spacerujący po plaży zatrzymywali się, słuchając tej niezwykłej serenady. Niektórzy nawet zaczęli się przyłączać, nie wiedząc, że śpiewają z prawdziwym Świętym Mikołajem.

„To najdziwniejsze i najwspanialsze wakacje w historii!” zaśmiał się Mikołaj, gdy skończyli śpiewać.

Morał: Najpiękniejsze chwile często zdarzają się wtedy, gdy robimy coś nieoczekiwanego i pozwalamy sobie na odrobinę szaleństwa.

Rozdział 6: Powrót do domu

Nadszedł dzień powrotu na biegun północny. Mikołaj i jego ekipa pakowali swoje rzeczy do sań, wspominając wszystkie przygody, które przeżyli.

„Nie mogę uwierzyć, że to już koniec,” westchnął Mikołaj, zakładając swoją czerwoną czapkę.

„Ale pomyśl, ile wspaniałych wspomnień zabieramy ze sobą!” odpowiedziała Pani Mikołajowa, całując go w policzek.

Renifery też wyglądały na smutne, że opuszczają plażę. Rudolf miał nawet ślad po opaleniźnie na swoim czerwonym nosie!

„Hej, nie bądźcie tacy przygnębieni!” powiedział Mikołaj, widząc ich miny. „Co powiecie na to, żeby w przyszłym roku znowu wybrać się na wakacje?”

Oczy wszystkich zaświeciły się z radości.

„Naprawdę?” zapytał podekscytowany Kometek. „A gdzie pojedziemy tym razem?”

„Może w góry?” zaproponowała Pani Mikołajowa. „Albo do dżungli?”

„A może na księżyc?” zażartował Rudolf, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Gdy wsiedli do sań i wznieśli się w powietrze, Mikołaj spojrzał ostatni raz na plażę.

„Do zobaczenia za rok, wakacje!” zawołał, machając ręką.

Podczas lotu do domu, Mikołaj nie mógł przestać się uśmiechać. Czuł się wypoczęty, szczęśliwy i pełen energii do pracy.

„Wiecie co?” powiedział do swoich towarzyszy. „Myślę, że te wakacje sprawiły, że będę jeszcze lepszym Świętym Mikołajem!”

I miał rację. Od tego czasu Mikołaj pracował z jeszcze większym zapałem, ale zawsze pamiętał, żeby znaleźć czas na odpoczynek i zabawę. A co roku, w środku lata, Mikołaj, Pani Mikołajowa i renifery wyruszali na nowe, ekscytujące wakacje.

Morał: Odpoczynek i zabawa są równie ważne jak ciężka praca. Pamiętaj, aby zawsze znaleźć czas na relaks i przygodę, bo to one dają nam siłę do nowych wyzwań.

Oceń tą bajkę!
[Wszystkie: 3 Średnia: 5]
Pomóż nam tworzyć więcej bajek! ✨

Drogi Czytelniku, Twoje zaangażowanie to dla nas ogromna motywacja! Dzięki wsparciu takich osób jak Ty możemy tworzyć nowe, magiczne bajki, które rozwijają wyobraźnię najmłodszych i dostarczają radości całym rodzinom.

Już kwota równa filiżance kawy pomoże nam w utrzymaniu serwisu i tworzeniu nowych, wyjątkowych treści, które pokochają Twoje dzieci!

Leave a Reply

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *